Gajem cichy szum przelała, 
 Brzoza wstrząsa szatę białą, 
 Pierzcha ptasząt czerń skrzydlata... 
 - Co się stało? Co się stało? 
 Przysłoniwszy oczy rzęsą, 
 Słońce patrzy poprzez liście... 
 Szarych mietlic drżące kiście
 Brylantowe rosy trzęsą... 
 Rozwichrzyły się srebrzyste
 Pasma lekkich, długich cieni... 
 Na mchy rzucił snop promieni
 Arabeski przeźroczyste.
Na gałązce ptaszek szary;
Bocian podniósł ciężkie żagle
I popłynął na moczary...
Wykąpane w wód przeźroczy
Niezabudki kupką całą
Otworzyły modre oczy...
- Co się stało? Co się stało?
Uleciały świetlną smugą
 Kryształowych roje muszek... 
 Jakiś psotnik, jakiś duszek
 Zachwiał trzciny ponad strugą... 
 Na wiatr puścił motyl młody
 Z barwnej tęczy tkane skrzydła... 
 Zamąciły jasne wody
 Przeźroczyste malowidła... 
 Dziwne, słodkie rozmarzenie
 Po gałązkach brzóz przewiało, 
 Niby światła, niby cienie... 
 - Co się stało? Co się stało? 
 Jakieś blaski, jakieś żary
 Uderzyły przez powietrze... 
 Potem gasły - bledsze - bledsze, 
 Rozwiewając się w opary... 
 Szmer się szerzy, miesza, dzieli, 
 Szybszym ruchem biją tętna, 
 Po liliowej głogów bieli
 Łuna rzuca się namiętna... 
 Jakieś smutki i tęsknoty
 Z mgłą padają na świat białą... 
 Czuć w powietrzu szmer pieszczoty... 
 - Co się stało? Co się stało?... 
 Zda się, że ta ustroń cicha
 Drży z rozkoszy, płonie, żyje... 
 Ach! ktoś szepce... szepce... wzdycha... 
 Ach! to komuś serce bije! 
 Ach! to wiosny słodki trunek
 Upojenie w piersi sączy... 
 Ach! to pierwszy pocałunek
 Rozkochane usta łączy!
 
																 
										

